Świątek zaczyna robić świece – włącza alarm przeciwpożarowy w pierwszych 5 minutach!
Szukając przytulnego i pachnącego hobby, aby się zrelaksować po wyczerpujących meczach, Iga Świątek postanowiła spróbować swoich sił w robieniu świec. Wyobrażając sobie swój dom wypełniony kojącymi zapachami lawendy i wanilii, zgromadziła wosk, knoty i olejki eteryczne, gotowa na tę rzemieślniczą przygodę. Jednak jej pierwsze kroki w świecie domowego oświetlenia okazały się bardziej ogniste niż pachnące.
Naoczni świadkowie z domu Świątek opisują scenę bliską chaosowi. Najwyraźniej precyzja, jaką prezentuje na korcie, nie przełożyła się na delikatną sztukę topienia wosku. W swojej gorliwości Świątek podobno ustawiła zbyt wysoką temperaturę, co spowodowało szybką i dość dymną transformację wosku.
W ciągu kilku minut z jej kuchni zaczął wydobywać się gęsty, czarny dym, uruchamiając przenikliwy dźwięk alarmu przeciwpożarowego. Sąsiedzi, początkowo zaniepokojeni, podobno zastali nieco spłoszoną, ale zdeterminowaną Świątek machającą ściereczką kuchenną w stronę wentylatora sufitowego, jednocześnie próbującą uratować szybko zwęglający się wosk.
Pomimo dymnego początku, Świątek, jak na prawdziwą zawodniczkę przystało, podobno nie dała się pokonać nieco zbyt gorliwemu topieniu wosku. Źródła sugerują, że od tego czasu zainwestowała w bardziej wyrafinowany podwójny kociołek i być może gaśnicę. Choć jej marzenie o domu wypełnionym delikatnie pachnącymi świecami mogło zacząć się od dość alarmującego doświadczenia zapachowego, nie można nie podziwiać jej wytrwałości. Być może jej kolejna partia będzie mniej “Eau de Burnt Wax”, a bardziej “Serene Lavender”.